Miałam robioną korektę innej labioplastyki. Wargi mniejsze miały być przycięte i wyrównane, ponieważ wcześniej była symetria. Miała być zrobiona też plastyka fałdów wokół łechtaczki. Chciałam, by wargi zostały mocno ścięte, Pani doktor zapewniła, że zrobi to tak by nie zrobić mi krzywdy. Ponieważ zabieg był przeprowadzany pod nadzorem ginekologa lek. med. est. byłam pewna, że nic mi nie grozi. Lekarze doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że jest to mój drugi zabieg, zapewniali, że nie ma miejsca na pomyłki i zrobią to tak, żeby to miało ręce i nogi. Przed zabiegiem nie miałam nawet zaznaczonych linii cięcia. Z kliniki wróciłam z ogromną opuchlizną prawej wargi, a lewa warga była mocno wycięta. Zrobiono mi jeszcze większą asymetrię niż była wcześniej. Ginekolog stwierdził, że efekt jest super a na moją uwagę, że mieli zrównać wargi powiedział – „zawsze są asymetrie, badam 10 tys. kobiet i nigdy nie widziałem idealnie tych samych warg.” Po zejściu opuchlizny okazało się, że lewa warga oraz warga prawa od połowy w dół zostały całkowicie wyrżnięte. Różnica między wargami ponad 0,5 cm – jeśli chodzi o górną część, ponieważ w dolnej zostało po 1 mm warg. Przez 3 tyg. nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Szwy były rozpuszczalne, ale nie rozpuściły się do końca i ocierały wargi. Chodziłam z ogromnym trudem. Na moją uwagę do ginekologa, że wszystko mnie ociera i piecze tak, że nie jestem w stanie chodzić, wysłał mnie do apteki po sól fizjologiczną. Było coraz gorzej, w końcu pojechałam do innego chirurga ginekologa po ratunek. Okazało się, że rana nie jest w stanie się zagoić przez wystające szwy. Chirurg je wyciągnął i zapisał maść na rany ze srebrem. Od razu poczułam ulgę. Jeżeli dalej będę odczuwać ból w dolnej części warg potrzebna będzie ich rekonstrukcja fibryną bogato płytkową lub kwasem hialuronowym. 2 lata czekałam, by poprawić wcześniejszą labioplastykę. Miało być lepiej, a zrobiono mi krzywdę. Pani chirurg plastyk nie ma pojęcia o ginekologii estetycznej, nie umie nic doradzić i porządnie wytłumaczyć a właściciel kliniki ma gdzieś to, że mnie okaleczono, a nawet mu z tego do śmiechu. Pod łechtaczką zostały wypustki, ginekolog śmieje się, „że te dzyndzle powinnam sobie rozmasować, żeby się szybciej rozeszły”. Etyka zawodu lekarza w klinice Magnuccy nie istnieje. Pani menadżer kliniki naciąga na zabiegi. Chcieli, żebym za ten zabieg zapłaciła aż 7,5 tys. Zniszczyli mi życie.