Kiedy człowiek jest młody robi różne dziwne, niekoniecznie mądre rzeczy, których niestety potem żałuje. W liceum razem z przyjaciółką postanowiłyśmy sobie zafundować identyczne tatuaże. Co gorsze - na nadgarstku. Nie miałyśmy wcześniej z tym do czynienia - to miały być nasze pierwsze 'arcydzieła'. Tatuatora wybrałyśmy też spontanicznie, nie sprawdziłyśmy nawet jak wyglądają jego prace. Koniec końców obie skończyłyśmy z bohomazami na rękach. Chodziłam z nim kilka dobrych lat, aż przyszedł czas na szukanie pierwszej poważnej pracy. Wstydziłam się go bardzo, więc nawet w lecie nie było mowy o odkrytych rękach w biurze. Na szczęście moja przyjaciółka poszła po rozum do głowy, a ja w jej ślady - postanowiłyśmy usunąć tatuaże laserowo. Wybrałyśmy klinikę Dr Legrand i oddałyśmy się w ich ręce. Dziś po naszych 'symbolach przyjaźni' na szczęście nie ma ani śladu. Obie z tego powodu bardzo się cieszymy i nawet bez nich nadal jesteśmy nierozłączne. ;)